Robinù. Chłopcy z Neapolu
„Zobaczyć Neapol i umrzeć” – to słynne słowa Goethego, wielkiego miłośnika włoskiego południa. Dziś ta sentencja nabiera innego znaczenia. Gdy większość bossów neapolitańskiej kamorry siedzi w więzieniu, na scenę wkroczyło nowe pokolenie. Około dwudziestu młodocianych gangów walczy między sobą o kontrolę nad terytorium i rynkiem narkotyków.
Mają często po kilkanaście lat, ale nie mają żadnego problemu z dostępem do broni, nie boją się śmierci ani tym bardziej więzienia. Neapol codziennie staje się sceną nowego gangsterskiego rytuału, zwanego „stesa”. Kilku zamaskowanych młodzieńców na podrasowanych skuterach przejeżdża przez dzielnicę i urządza sobie palbę. Z rewolwerów i kałasznikowów strzela w powietrze w celu zastraszenia mieszkańców. W starciach „baby-gangów” zginęło już ponad 60 osób.
Film jest serią wywiadów z młodymi gangsterami, w tym czwórką braci i ich matką. Z ich opowieści wyłania się świat, w którym bieda i złe środowisko z jednej strony, a także słabość systemu i łatwe pieniądze z drugiej, napędzają łańcuch zachowań, który wydaje się nie do zatrzymania. Reżyser znalazł się bardzo blisko swoich bohaterów – bez skrępowania opowiadają oni o ulubionej broni, produkcji kokainy czy sposobach pokazania, kto tu rządzi. „Robinù. Chłopcy z Neapolu” to reżyserski debiut Michele’a Santoro, prominentnego włoskiego dziennikarza i prezentera wiadomości, który także był europosłem.